05.12.2019

LAS POLSKI pisze o telazjozie w bieszczadzkim stadzie żubrów

Telazjoza to choroba wywołana przez inwazję nicienia z rodzaju Thelazia. Niewielkie 6-21 mm nicienie bytują w przewodach łzowych, worku spojówkowym, na trzeciej powiece oraz w rogówce oka. Choroba ta powoduje ślepotę, co bardzo utrudnia przemieszczanie się zwierząt oraz powoduje pogorszenie kondycji osobników, a w konsekwencji ich cierpienie i śmierć. Pierwszy przypadek telazjozy u żubra z bieszczadzkiego stada zaobserwowano w 2012 roku. Jeden z żubrów wykazywał zachowania  nietypowe dla gatunku tj. uderzanie łbem w drzewa, brak strachu przed ludźmi oraz kłucie rogami innych żubrów. Po dokonaniu odstrzału i zbadaniu tego osobnika, potwierdziło się przypuszczenie, że cierpiał on właśnie na telazjozę.

Jak informuje Stanisław Kaczor – powiatowy lekarz weterynarii w Sanoku, nicienie z rodzaju Thelaziapowodują ciężkie choroby oczu przeżuwaczy domowych i dzikich, jednakże u tych drugich nie ma praktycznie żadnych możliwości leczenia.

Od 2013 roku, telazjozę stwierdzono u kilkunastu padłych żubrów z  bieszczadzkiej subpopulacji zachodniej, bytującej na terenie Nadleśnictwa Baligród i Komańcza. Możliwe, że żubrów dotkniętych tą chorobą jest więcej ponieważ w stadzie nicienie są łatwo przenoszone między osobnikami przez muchowate z rodziny Muscidae, czyli powszechnie występujące muchy, a zatem ochrona zwierząt żyjących w stadzie wolnym przed inwazją jest niemożliwa jeśli choć jeden osobnik jest zarażony.

Pasożyty oddziałują poprzez drażnienie mechaniczne rogówki i spojówki oczu. Dodatkowo metabolity nicieni mają silnie działanie toksyczne. W konsekwencji uszkodzone zostaje oko zwierzęcia, często dochodzi do obrzęku spojówek a także do zapalenia gałki ocznej, co uniemożliwia zarówno otworzenie powieki i prowadzić może do całkowitej ślepoty. Nietrudno zatem wyobrazić sobie jak wielkie cierpienia przysparza żubrom telazjoza.

Obecnie jedyną metodą zmniejszenia rozprzestrzeniania się choroby jest eliminacja zarażonych osobników. Bieszczadzcy leśnicy z wielką troską podchodzą do problemu, podejmując codzienne obserwacje stad żubrów, tak by w porę wyłapać zagrożenie. Odstrzał chronionych gatunków jest zawsze decyzją ostateczną, spełniającą przesłankę braku rozwiązań alternatywnych. Przypomnijmy, że w 2012 roku, z uwagi na zaawansowaną gruźlicę bydlęcą musiano odstrzelić całe stado żubrów bytujące na terenie Nadleśnictwa Stuposiany. Dopiero po trwającej trzy lata kwarantannie żubry mogły ponownie zasiedlić ten teren. Sytuacja ta, do tej pory pozostaje w pamięci tamtejszych leśników oraz mieszkańców Bieszczad, dla których żubry stały się powodem do dumy.

Zastanawiając się nad przyczyną inwazji nicieni, nie można wykluczyć wpływu dużego zagęszczenia żubrów. W porze migracji na terenie nadleśnictwa przebywa ponad 300 żubrów, a stada żerujące na łąkach często liczą po 100 osobników. W takich warunkach choroba roznoszona przez muchy rozprzestrzenia się dużo łatwiej, niż w przypadku mniej zagęszczonych skupisk zwierząt. Stada z nadleśnictw Stuposiany i Lutowiska czy z innych rejonów kraju, które nie są jeszcze dotknięte chorobą znajdują się pod stałym monitoringiem, tak by w porę móc zareagować na zagrożenie.